sobota, 25 listopada 2017

Chata (2017)

Jakiś czas temu bardzo głośno było o filmie pt. ,,Chata". Jestem jedną z niewielu osób, która książki, na jakiej podstawie produkcja zostałam stworzona, nie przeczytała, więc mogę fabułę ocenić obiektywnie - jako zupełnie odrębną i z niczym niezwiązaną historię.


Mack był wspaniałym mężem i ojcem trójki dzieci. Pewnego dnia postanowił pojechać z dzieciakami nad jezioro, zrobić im coś w rodzaju biwaku. Niestety jego, jak dotąd, szczęśliwą rodzinę dotknęła niewyobrażalna tragedia. Jego najmłodsza córeczka - Missy, została porwana przebywając 100 metrów od niego. Wszystkie dowody wskazują na zabójstwo, jednak ciało nie zostało odnalezione. Depresja i rozpacza Macka zaczęła oddziaływać na jego relacje ze światem, zamknął się i nie dopuszczał do siebie swojej rodziny. Kilka lat po morderstwie, dokonanym na dziewczynce, Mack dostał list zapraszający go do leśnej chaty, w której Missy zginęła. List wyglądał jakby pochodził od Boga, ale czy to było możliwe?

Bohater decyduje się na spotkanie z nieznanym i pełen wątpliwości przybywa do chaty.


Muszę przyznać, że pierwszy raz spotkałam się z produkcją na pierwszy rzut oka chrześcijańską, która nie narzuca religii. Fabuła bazuje na wartością, które nosi w sobie każdy człowiek. Pokazywał nam obrazy, które można wrzucić do życia każdego z nas. Każdemu z nas mogła przydarzyć się taka tragedia, może to nasza rozmowa z Bogiem wyglądałaby właśnie tak? Może w końcu poznalibyśmy prawdę?

Na początku ,,Chata" wydawał się iść w stronę thrilleru, co byłoby zresztą bardzo trafną drogą. Ukazanie Nieba było bowiem bardzo baśniowe. Spotkanie Boga w trzech osobach, które były odmienne rasowo i płciowo mogło zaskakiwać. Nigdy nie wyobrażałam sobie Pana Boga jako czarnoskórej kobiety.


Wydaje mi się, że sama historia jest bardzo kameralna, jakbyś weszli w życie zwyczajnego człowieka. Człowieka, która był zupełnie taki sama jak każdy z nas. Człowieka zamkniętego w swoim życiu, który nagle znajduje się w towarzystwie Boga w trzech Osobach Boskich.


W role Macka wcielił się Sam Worthington, który pokazał zbuntowanego, obrażonego na świat mężczyznę. Jako Boga widzimy, w większości, Octavie Spencer, która nadaje filmom wyjątkowo delikatność i spokój. Chciałabym zwrócić uwagę na odtwórczynie roli Missy - Amelie Eve, przeuroczą dziewczynkę, która rozczulała mnie przy każdej scenie.

Podsumowując produkcja daje do myślenia. Niezwykły przekaz, który możemy wyciągnąć oddziałuje i zostaje w pamięci na bardzo długi czas. Poza tym piękne, delikatne i wręcz bajkowe ujęcia cieszą oko. 

Pozdrawiam. :)
Znajdziesz mnie na: https://www.facebook.com/seatingmovie/