Kolejny film o miłości, ale wbrew pozorą jest zupełnie inny. Co do ,,Love, Rosie" byłam przekonana, że będzie to zwykła nudna komedia romantyczna i za wiele od niej nie wymagałam, bo nie chciała być zawiedziona. Można by rzec, że Christian Ditter miał ułatwione zadanie ponieważ zrobił tylko ekranizacje, jednak będę się kłócić, ponieważ książka jest napisana w bardzo trudny sposób i chwała reżyserowi za to, że film zrobił zupełnie inaczej.
Historia jest dość prosta. Alex i Rosie znali się od dzieciństwa. Zawsze mówili sobie wszystko oraz nic nie mogło ich rozdzielić. Mieli zacząć wspólną naukę na uniwersytecie w USA lecz po szalonej nocy z naprzystojniejszym chłopakiem w szkole dziewczyna odkryła, że jest w ciąży, ale mimo wszystko kazała chłopakowi jechać bez niej, nic mu nie mówiąc. Ich relacja jest trudna. Miłość jakby przed nimi uciekała. Fabuła byłaby nudna i monotomna, ale pokazuję, że bohaterowie w pewien sposób dorastają do swojego przeznaczenia i swój los zauważają dopiero w córce Rosie.
Film można uznać za najbardziej wzruszający jaki trafił na polskie ekrany w tym roku, ale w rzeczywistości, nie jest smutny. On pokazuję cierpliwość, ma w sobie "to coś". Może to dzięki Lily Collins i Sam'owi Claflin'owi, którzy dali z siebie wszystko. Nie mam do czego się przyczepić. Z obejrzenia jestem bardzo zadowolona i na pewno nie był to zmarnowany czas. Jak najbardziej polecam!
Pozdrawiam :)
Najlepszy film ever ♥
OdpowiedzUsuńzgadzam się :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuń