Żyjemy w erze gdzie ludzie praktycznie ze sobą nie rozmawiają. Wszystko odbywa się przez internet. Można powiedzieć, że społeczeństwo już nie potrafi patrzeć sobie w oczy i załatwia wszystko przez komunikatory. Do pewnego stopnia jest to oczywiście w porządku, ponieważ bez sieci żaden z was nie czytałby teraz tej recenzji, ale co się dzieje gdy filmiki, wiadomości uciekają spod kontroli?
Film pt. ,,The DUFF" rozpoczyna się monologiem głównej bohaterki - Bianci - na temat przemian w liceum. Kiedyś schemat w szkole średniej był prosty: sportowiec, księżniczka, kujon, świr i łobuz. ,,Ale czasy się zmieniły: mięśniaki polubiły gry wideo, księżniczki biorą psychotropy a nerdy w zasadzie rządzą krajem." - jak głosi dziewczyna na początku produkcji.
Na wstępie chciałabym wyjaśnić wam skrót DUFF - w rozwinięciu ,,Designated Ugly Fat Friend" czyli ,,Ta Brzydka Gruba Przyjaciółka". To osoba, która w grupie pełni pewne funkcje, mianowicie: przy niej znajomi prezentują się dużo lepiej oraz stanowi ,,centrum informacyjne". DUFF'em nie są tylko kobiety, ale także mężczyźni, lecz dla tych pierwszych to określenie jest wyjątkowo przykre. Bianca przyjaźni się z Jass i Casey - blogerką modową i hakerką, które idealnie wpasowują się w licealny kanon urody i męskich fantazji, więc czujemy, że już to wyklucza ją z bycia ,,cool".
Bianca nigdy nie zauważała tej zależności, aż do momentu rozmowy ze swoim sąsiadem, który bezpośrednio uświadomił jej położenie w grupie. Dziewczyna zawiera z Wes'em prosty układ: ona nauczy go chemii, natomiast on pokaże jej jak ściągnąć z siebie tę niechlubną łatkę. Niestety - do internetu wyciekają kompromitujące bohaterkę filmiki. Nic jednak nie zniechęciło nastolatki do rozkochania w sobie swojego obiektu westchnień.
Fabuła jest lekka, ale zmaga się z poważnym tematem hierarchii w szkole. Internet, portale społecznościowe, aplikacje przeniosły to na nowy szczebel, według mnie - dużo groźniejszy.
Bianca nie oczekuje, że nagle w ciągu krótkiego czasu stanie się gwiazdą (chociaż poniekąd okrutny filmik przyniósł jej ,,sławę"). Sami musicie przekonać się czy dziewczynie udało się zdobyć miłość swojego życia.
Mae Whitman znamy z ,,Charlie'go" i cieszę się, że dostała tutaj główną role, ponieważ ma dziewczyna temperament. Bella Thorne występowała w produkcjach Disneya i właśnie stąd ją kojarzymy, trzeba tutaj wspomnieć, że jest najmłodsza z całej obsady. Zaskoczeni?
Myślę, że ,,The DUFF" czy w polskim tłumaczeniu ,,THE DUFF: [#ta brzydka i gruba]" (Skąd ten kwadratowy nawias?) nie zawiedzie was. Jest czas na żarty, jest czas na smutek - nikt nie poczuje się pokrzywdzony.
Pozdrawiam. :)
Film obejrzysz na: http://www.cda.pl/video/7034237a, http://www.cda.pl/video/2245291f
Znajdziesz mnie na: https://www.facebook.com/seatingmovie/
czwartek, 26 maja 2016
sobota, 14 maja 2016
Mój przyjaciel Hachiko (2009)
Film, który chciałabym dziś zrecenzować jest bardzo przewidywalny - do tego stopnia, że jesteśmy w stanie w każdym momencie powiedzieć, co będzie dalej. Mimo, że historie przedstawioną w ,,Mój przyjaciel Hachiko" znamy na wylot; jest bardzo często przytaczana; to wgryza się w nasze uczucia. Rozbraja nas i pozostawia zapłakanymi.
Profesor Parker Wilson znajduje szczeniaka na stacji kolejowej. Zabiera go do domu do czasu, aż znajdzie się właściciel. Niestety jego żona nie jest na początku przychylna do tej decyzji. Nikt nie zgłasza się po psiaka, a rodzina Wilsonów przyzwyczaja się do jego obecności i ich dom staje się także jego domem. Psiak dostaje imię Hachiko i wyrasta na bardzo inteligentnego i wiernego przyjaciela. Pies codziennie odprowadza swojego właściciela na peron, a po południu na niego czeka. Ten rytuał trwa latami, aż mężczyzna nie wraca...Wtedy Hachiko daje dowód swojej miłości.
Film został oparty na prawdziwej historii, która wydarzyła się w Japonii w lata dwudziestych i trzydziestych ubiegłego wieku. Cieszę się, że pies, rasy akita, został Japończykiem. Dobrze, że przypomniano, iż to nie amerykański wymysł - tylko fakty.
Aktorzy spisali się na medal! Nie będę wymieniać poszczególnych osób, ponieważ wszyscy w swojej grze byli naprawdę dobrzy i wiarygodni. A pies? Pies był jednym z najlepszych elementów całego filmu.
W produkcji nie zabrakło szczypty Japonii, bowiem przyjaciel profesora - Ken - właśnie z tego kraju pochodzi. Odczytuje znak na obroży zwierzaka i stąd jego imię.
Dzięki Hachiemu nikt nie może zaprzeczyć tezie, że ,,pies to najlepszy przyjaciel człowieka". To jeden z najpiękniejszych filmów, jakie do tej pory obejrzałam. Prawdziwy wyciskacz łez. Nawet jeśli założycie sobie, że nie będzie płakać, bo nigdy nie płaczecie podczas oglądania - nie da się. Czuje się jakbyśmy sami tam występowali, nawet gdy psa nie mamy.
Pozdrawiam. :)
Film obejrzysz na: http://www.cda.pl/video/693524c, http://www.cda.pl/video/94299f2
Znajdziesz mnie na: https://www.facebook.com/seatingmovie/
Profesor Parker Wilson znajduje szczeniaka na stacji kolejowej. Zabiera go do domu do czasu, aż znajdzie się właściciel. Niestety jego żona nie jest na początku przychylna do tej decyzji. Nikt nie zgłasza się po psiaka, a rodzina Wilsonów przyzwyczaja się do jego obecności i ich dom staje się także jego domem. Psiak dostaje imię Hachiko i wyrasta na bardzo inteligentnego i wiernego przyjaciela. Pies codziennie odprowadza swojego właściciela na peron, a po południu na niego czeka. Ten rytuał trwa latami, aż mężczyzna nie wraca...Wtedy Hachiko daje dowód swojej miłości.
Film został oparty na prawdziwej historii, która wydarzyła się w Japonii w lata dwudziestych i trzydziestych ubiegłego wieku. Cieszę się, że pies, rasy akita, został Japończykiem. Dobrze, że przypomniano, iż to nie amerykański wymysł - tylko fakty.
Aktorzy spisali się na medal! Nie będę wymieniać poszczególnych osób, ponieważ wszyscy w swojej grze byli naprawdę dobrzy i wiarygodni. A pies? Pies był jednym z najlepszych elementów całego filmu.
W produkcji nie zabrakło szczypty Japonii, bowiem przyjaciel profesora - Ken - właśnie z tego kraju pochodzi. Odczytuje znak na obroży zwierzaka i stąd jego imię.
Dzięki Hachiemu nikt nie może zaprzeczyć tezie, że ,,pies to najlepszy przyjaciel człowieka". To jeden z najpiękniejszych filmów, jakie do tej pory obejrzałam. Prawdziwy wyciskacz łez. Nawet jeśli założycie sobie, że nie będzie płakać, bo nigdy nie płaczecie podczas oglądania - nie da się. Czuje się jakbyśmy sami tam występowali, nawet gdy psa nie mamy.
Pozdrawiam. :)
Film obejrzysz na: http://www.cda.pl/video/693524c, http://www.cda.pl/video/94299f2
Znajdziesz mnie na: https://www.facebook.com/seatingmovie/
niedziela, 8 maja 2016
Forrest Gump (1994)
Są klasyki kinowe, których nie wypada nie znać. Mnie samej długo brakowało filmu, który byłby jednocześnie zabawny i wzruszający, ciepły i poruszający. ,,Forrest Gump" był już tematem wielu recenzji, dyskusji, sporów, ale ja także postanowiłam dodać swoje trzy grosze.
Oczami Forresta widzimy zapis historii Stanów Zjednoczonych...z tej lepszej strony. Spotkanie trzech prezydentów, wiele znanych osobliwości; nawet wojna w Wietnamie z jego opowieści nie została pokazana w oklepany sposób. Natomiast Jenny pokazuje drugą, złą stronę medalu: molestowanie przez własnego ojca, narkotyki, myśli samobójcze, występy w barach dla niezaspokojonych mężczyzn, ucieczki, nieślubne dziecko. Forrest kochał ją mimo wszystko i nie zrezygnował z niej.
Wiele ujęć w filmie było dla mnie tak pięknych. Zachody słońca, wcześniej wspomniany Wietnam, niebo nocą - zapierały dech w piersiach. Myślę, że można go obejrzeć nawet tylko dla tych scen - doskonałych jak na rok 1994.
W filmie została pokazana cudowna przyjaźń tytułowego bohatera i Porucznika Dana Taylora. Każdy chciałby taką przeżyć. Co do miłości...jestem pełna podziwu dla zachowania Forresta. Czekał na Jenny mimo jej ucieczek, mimo nieodwzajemnionego uczucia, mimo rozchwianych nastojów kobiety. Kochał ją.
Muzyka została dostosowana do dekad, które widzimy. Każda piosenka idealnie podkreśla lata pod siebie podpięte. Jestem zachwyconą tą perfekcją.
Aktorzy! Moi aktorzy! Nie mogę wyróżnić jednej osoby, ponieważ obsada jest tak dobra. Wszyscy grali tak prawdziwie i mimo bardzo fantazyjnej fabuły - było cudownie.
Jeśli chcecie doszukiwać się w tej produkcji wad, to moim zdaniem szukacie na próżno. ,,Forrest" ma przesłanie, które sami musicie odnaleźć.
Pozdrawiam. :)
Film obejrzysz na: http://www.cda.pl/video/64626c9
Znajdziesz mnie na: https://www.facebook.com/seatingmovie/
Gdy Forrest był małym chłopcem jego ojciec opuścił rodzinę. Matka jako środek zarobku brała pod swój dach lokatorów. Niestety okazało się, że chłopiec ma - poza niedowładem nóg - bardzo niski iloraz inteligencji, zbyt niski by mógł uczęszczać do szkoły publicznej. Jego mama nie dała jednak za wygraną i walczyła o to, by miał możliwości jak każde inne dziecko. W życiu Forrestowi pomagały dwie osoby: wyżej wspomniana rodzicielka oraz najlepsza przyjaciółka Jenny, która też nie miała lekko. Chłopak w trakcie jednej z ucieczek przed swoimi prześladowcami odzyskuje sprawność w nogach. Dzięki swojej szybkości zostaje, po czasie, przyjęty do drużyny futbolowej. Forrest dostaje się na College i w związku z tym idzie na studia. Po ich ukończeniu wcielono go do wojska. Gump jest mistrzem ping-ponga, królem krewetek, a nawet multimilionerem - to tylko część lawiny jego przygód. Mężczyzna w natłoku zdarzeń nigdy nie zapomniał o swojej największej i jedynej miłości - Jenny.
Oczami Forresta widzimy zapis historii Stanów Zjednoczonych...z tej lepszej strony. Spotkanie trzech prezydentów, wiele znanych osobliwości; nawet wojna w Wietnamie z jego opowieści nie została pokazana w oklepany sposób. Natomiast Jenny pokazuje drugą, złą stronę medalu: molestowanie przez własnego ojca, narkotyki, myśli samobójcze, występy w barach dla niezaspokojonych mężczyzn, ucieczki, nieślubne dziecko. Forrest kochał ją mimo wszystko i nie zrezygnował z niej.
Mężczyzna nigdy nie był inteligentny, ale przejawiał w swojej osobie mądrość której brakuje 80% naszego społeczeństwa. Forrest miał w sobie tak wiele uczuć i wartości. Robił to, co mu kazano, a jeśli nie chciał tego robić to nie robił. Nie miał problemów, może poza brakiem Jenny. Uparcie trzymał się tego, co z dzieciństwie wpoiła mu jego matka, nie ważne czy miałoby to dla niego konsekwencje.
Wiele ujęć w filmie było dla mnie tak pięknych. Zachody słońca, wcześniej wspomniany Wietnam, niebo nocą - zapierały dech w piersiach. Myślę, że można go obejrzeć nawet tylko dla tych scen - doskonałych jak na rok 1994.
W filmie została pokazana cudowna przyjaźń tytułowego bohatera i Porucznika Dana Taylora. Każdy chciałby taką przeżyć. Co do miłości...jestem pełna podziwu dla zachowania Forresta. Czekał na Jenny mimo jej ucieczek, mimo nieodwzajemnionego uczucia, mimo rozchwianych nastojów kobiety. Kochał ją.
Muzyka została dostosowana do dekad, które widzimy. Każda piosenka idealnie podkreśla lata pod siebie podpięte. Jestem zachwyconą tą perfekcją.
Aktorzy! Moi aktorzy! Nie mogę wyróżnić jednej osoby, ponieważ obsada jest tak dobra. Wszyscy grali tak prawdziwie i mimo bardzo fantazyjnej fabuły - było cudownie.
Jeśli chcecie doszukiwać się w tej produkcji wad, to moim zdaniem szukacie na próżno. ,,Forrest" ma przesłanie, które sami musicie odnaleźć.
Pozdrawiam. :)
Film obejrzysz na: http://www.cda.pl/video/64626c9
Znajdziesz mnie na: https://www.facebook.com/seatingmovie/
wtorek, 3 maja 2016
Epoka lodowcowa (2002)
Istnieje wiele filmów, które są odpowiednie dla osób w każdym wieku. Małe dziecko, zbuntowany nastolatek, ciocia z Ameryki, a nawet emeryt będę świetnie bawić się właśnie na jednej z takich produkcji, mianowicie ,,Epoce lodowcowej".
Akcja komedii toczy się wokół niezwykłej przygody i przyjaźni przedstawicieli trzech różnych gatunków. Manfred (Manuś) - mamut, który po prostu najbardziej lubi być sam, Sid - niezdarny, leniwiec, którego nikt nie lubi chociaż jest duszą towarzystwa oraz Diego - tygrys szablozębny, który, mimo że deklarował czyste intencje, tak naprawdę po cichu szykował swoim towarzyszą drogi niezbyt miłą niespodziankę. Zapytacie: ,,Ale dlaczego ta epoka jest akurat lodowcowa?". Już tłumaczę! Zwierzątko zwane szablozębną wiewiórką o imieniu Scrat starało się zagrzebać w lodzie zdobytego żołędzia. Niestety tafla pękła i kra ruszyła na przód - to właśnie nieoczekiwanie wywołało ów epokę.
Każdy kto chciał przeżyć i był choć trochę rozważny szedł na południe, ale nie Maniek. Tak jak wspomniałam, woli samotność i jest mu to w sumie na rękę - chodzi swoimi ścieżkami. Do czasu, aż nie przyłącza się do niego nasza fajtłapa - Sid. Ta dwójka ratuje pewnego małego chłopca, przez co ,,przyczepia się" do nich nie najlepszej sławy tygrys. Trzej kompani wyruszają by oddać malucha jego rodzinie.
Jeśli lubicie choć w małym stopniu ,,Shreka" to ,,Epoka..." zdecydowanie przypadnie wam do gustu, ponieważ mamy tu taki sam rodzaj humoru. Zostały pokazane charaktery do których widz od razu czuje sympatie (oczywiście poza Diego).
Trzeba tutaj pochylić głowy ku Amerykanom i przyznać, że parodiować to oni potrafią. Dawno tak nie uśmiałam się. Produkcja w której rola ludzi została doprowadzona do minimum to chyba moja ulubiona produkcja wśród komedii.
Bardzo dobrze dobrana muzyka, która wprowadza w klimat prehistorycznych plemion.
Jeśli zastanawiacie się jeszcze nad włączeniem play, myślę, że zachęci was dubbing. I tak Manny to Wojciech Malajkat, Diego - Piotr Fronczewski, a Sid to nie kto inny jak sam Cezary Pazura.
Pozdrawiam. :)
Film obejrzysz na: http://www.cda.pl/video/5809676
Znajdziesz mnie na: https://www.facebook.com/seatingmovie/
Akcja komedii toczy się wokół niezwykłej przygody i przyjaźni przedstawicieli trzech różnych gatunków. Manfred (Manuś) - mamut, który po prostu najbardziej lubi być sam, Sid - niezdarny, leniwiec, którego nikt nie lubi chociaż jest duszą towarzystwa oraz Diego - tygrys szablozębny, który, mimo że deklarował czyste intencje, tak naprawdę po cichu szykował swoim towarzyszą drogi niezbyt miłą niespodziankę. Zapytacie: ,,Ale dlaczego ta epoka jest akurat lodowcowa?". Już tłumaczę! Zwierzątko zwane szablozębną wiewiórką o imieniu Scrat starało się zagrzebać w lodzie zdobytego żołędzia. Niestety tafla pękła i kra ruszyła na przód - to właśnie nieoczekiwanie wywołało ów epokę.
Każdy kto chciał przeżyć i był choć trochę rozważny szedł na południe, ale nie Maniek. Tak jak wspomniałam, woli samotność i jest mu to w sumie na rękę - chodzi swoimi ścieżkami. Do czasu, aż nie przyłącza się do niego nasza fajtłapa - Sid. Ta dwójka ratuje pewnego małego chłopca, przez co ,,przyczepia się" do nich nie najlepszej sławy tygrys. Trzej kompani wyruszają by oddać malucha jego rodzinie.
Jeśli lubicie choć w małym stopniu ,,Shreka" to ,,Epoka..." zdecydowanie przypadnie wam do gustu, ponieważ mamy tu taki sam rodzaj humoru. Zostały pokazane charaktery do których widz od razu czuje sympatie (oczywiście poza Diego).
Trzeba tutaj pochylić głowy ku Amerykanom i przyznać, że parodiować to oni potrafią. Dawno tak nie uśmiałam się. Produkcja w której rola ludzi została doprowadzona do minimum to chyba moja ulubiona produkcja wśród komedii.
Bardzo dobrze dobrana muzyka, która wprowadza w klimat prehistorycznych plemion.
Jeśli zastanawiacie się jeszcze nad włączeniem play, myślę, że zachęci was dubbing. I tak Manny to Wojciech Malajkat, Diego - Piotr Fronczewski, a Sid to nie kto inny jak sam Cezary Pazura.
Pozdrawiam. :)
Film obejrzysz na: http://www.cda.pl/video/5809676
Znajdziesz mnie na: https://www.facebook.com/seatingmovie/
Subskrybuj:
Posty (Atom)