Nie przepadam za naszym rodzimym kinem, co niejednokrotnie już zaznaczyłam. Wydaje mi się, że to ze względu na ilość złych produkcji wypuszczony i zatwierdzonych przez reżyserów. Ale przecież nie wszystkie filmy są złe, np. w ,,Bogach" się zakochałam! Tak więc po obejrzeniu zwiastuna ochoczo udałam się do kina na ,,Boże Ciało".
Daniel jest 20-latkiem, który podczas pobytu w poprawczaku przechodzi przemianę i skrycie marzy o tym, by zostać księdzem. Niestety, ks. Tomasz - posługujący w owym miejscu duchowny, wybija mu pomysł z głowy słowami: ,,Żadne seminarium nie przyjmie Cię z wyrokiem". Mężczyzna zostaje warunkowo zwolniony i skierowany do pracy w zakładzie stolarski, ale nie stawia się w pracy, natomiast jego nogi zaprowadziły go do pobliskiej wioski, a konkretnie do kościoła. Następnie na drodze kilku przypadków został czasowych zastępstwem za lokalnego proboszcza. Początkowo metody młodego kapłana, który w tym stanie nie spędził nawet dnia, budzą kontrowersje, ale po czasie wierni, pogrążeni w żałobie po tragicznej śmierci siedmiu osób, zaczynają lgnąć do nowych metod ewangelizacyjnych.
W okolicy pojawia się znajoma twarz - kolega Daniela z poprawczaka (chociaż ,,kolega" to za dużo powiedziane) a on sam postanawia zakończyć nienawiść w wspólnocie, która była rozbita na kawałki i rozdeptana. Grunt powoli zaczyna mu się osuwać spod stóp, ale nie daje za wygraną i w myśl dewizy ,,cel uświęca środki" postanawia doprowadzić obrany przez siebie kierunek do końca, mimo że mógł zostać wydany.
Film jest bardzo zwięzły. Mamy historię Daniela, mamy tragiczny wypadek, mamy parafie, ale wszystko się łączy. Nie zostały wprowadzone wątki poboczne, które ja nazywam ,,zapychaczami". Upatruje to za niewiarygodny plus, ponieważ jako widzowie możemy skupić się na czystej historii, notabene opartej na faktach.
Wiele można powiedzieć o obsadzie. Bartosz Bielenia jako główny bohater (Daniel) całkowicie pozbywa się granicy pomiędzy aktorem a postacią, wykonał swoją prace na 110%, pokazał każdą emocje, grał ciałem, gubił się w sutannie, idealnie oddał nawróconego zbrodniarza, który gdzieś po drodze znalazł Jezusa. Eliza Rycembel w roli Elizy przedstawiła buntowniczą nastolatkę, córkę kościelnej, która nosiła w sobie bardzo wiele bólu i potrzebowała odrobiny uwagi. Aleksandra Konieczna jako, już wspomniana, kościelna świdrowała wzrokiem, który mógł zamienić w kamień, dostała zdecydowanie za mało tekstu. Leszek Lichota pokazał typowego ,,wiejskiego mafioze", który trzęsie całą okolicą. Chciałabym jeszcze wyróżnić Zdzisława Wardejna, który pokazał księdza-staruszka, który powinien już przejść na emeryturę, ale brak mu następcy.
Film jest sygnowany znanym w Polsce nazwiskiem: reżyserem jest Pan Komasa - przez co bałam się czy spełni oczekiwania - spełnił. Trzeba również wskazać na scenografa Pana Pacewicza - który jest dopiero wschodzącą postacią, ale oby tak dalej!
Pozdrawiam.
Zwiastun obejrzysz na: https://www.youtube.com/watch?v=Y22lmaNA_Aw
Znajdziesz mnie na: https://www.facebook.com/seatingmovie/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz