poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Jestem...Gabriel (2012)

Ostatnio w internecie trafiłam na ciekawie zapowiadający się film pt. "Jestem...Gabriel". Bez czytania opisu fabuły kliknęłam play. Nie sądziłam, że to będzie kolejna produkcja o Bogu. Po części byłam zadowolona. bo stwierdziłam, że to coś dla mnie. Cóż troche zawiodłam się, ale wszystko przedstawie wam poniżej.


Zacznijmy od tego, że akcja rozgrywa się w miasteczku Promise w amerykańskim stanie Teksas, gdzie od 10 lat szerzą się nieszczęścia, plagi. Wszystko zostało zapoczątkowane śmiercią dziecka przy porodzie. Coraz więcej rodzin ucieka z tego miejsca z nadzieją na lepsze jutro. Niespodziewanie pojawia się w tym miejscu dziesięcioletni chłopiec. Nie ma rodziny, nie ma nazwiska, ale ma mate. Mate która ma wszystko odmienić. Historia zdecydowanie przewidywalna, ale także wzruszająca.



Produkcja nie jest opatrzona w wchodzące w ucho piosenki. Liczy się tam słowo, które próbuje przekazać dziecko. Ten film to zdecydowanie nie jest must watch, ale za to jest to coś co można puścić się w niedzielne popołudnie i obejrzeć z całą rodziną. Reżyser Mike Norris zadbał o szczegóły i zdecydowanie nie zrobił oklepanej historii. 

Pozdrawiam :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz